2022 – Poprzedni rok to jeszcze cały czas spowolnienie, moja fotografia ograniczała się do mojej prywatnej muzy. Był jeden wyjątek, lipcowa sesja plenerowa z Anią, na letnich łąkach w Rejentówce.
Tylko jedna sesja z “obcą” modelką, ale jaka! Ania pozowała bardzo odważnie tak, jak lubię. Mam nadzieję, że ten rok przyniesie mi większą różnorodność fotografowanych modelek, zobaczymy.
Mieliśmy cztery pełne sesje z pięknymi modelkami, każda w innym pokoju. Wszyscy są już bardzo zmęczeni i szczęśliwi.
Na koniec, tuż przed pożegnaniem się ze wszystkimi wspaniałymi osobami, które dziś poznałem – bonus.
I to jaki!
Wszyscy spotykają się w wielkiej sali i kilka modelek jeszcze krótko pozuje przed rozstaniem z nami.
W ten sposób przed moim obiektywem magicznie pojawia się Pamela.
Najpierw w obcisłym body na tle ściany z cegieł. Potem toples na starodawnym łóżku.
Oświetlenie jest bardzo trudne, nie jest łatwo ustawić ostrość. Ale co tam, piękna modelka jest moją nagrodą. Mam nadzieję Pamelo, że kiedyś Cię spotkam na pełnej sesji, gdzie będziesz pozować tylko dla mnie.
Po przerwie na lunch pozuje nam Ola w pokoju “Loft 234”.
Ola jest bardzo młoda, przynajmniej tak wygląda, ale pozuje bardzo dojrzale.
Rozmawiamy przez chwilę zanim zaczniemy zdjęcia. Ola wspomina, że swoją przygodę z pozowaniem zaczęła jeszcze w szkole, choć wtedy pewnie pozowała w innym zakresie. Ale wiedzę jak grać przed obiektywem posiada już od dawna. No i wszystko jasne.
Współpraca układa się bardzo sprawnie.
Zaczynamy od zdjęć na wielkim łożu. Potem przechodzimy do łazienki z lustrem i prysznicem.
Kilka ujęć w uchylonych drzwiach i znów jesteśmy w głównym pomieszczeniu. Teraz Ola rozsiada się na fotelu z książką.
Na koniec pianino.
Piękna modelka w ciekawym pomieszczeniu, to było fajne.
W pokoju z fortepianem pozuje Weronika.
Do dyspozycji mamy stary fortepian, wielkie okna, ładne łóżko, stylową wannę.
Weronika pozuje w bieliźnie.
Pracujemy w zespole trzech fotografów, współpraca układa się bardzo dobrze, pomagamy sobie na wzajem, każdy fotograf ma możliwość realizacji swoich pomysłów.
Po sesji z Weroniką mamy przerwę na lunch. Przywożą pizzę. Wszyscy razem siadają w barze, pizze szybko znikają. Potrzebowaliśmy tego odpoczynku, zarówno modelki jak i fotografowie.
Wkrótce po pizzach zostają tylko puste pudełka a my wracamy do pracy.
W pokoju z huśtawką zwanym “Zero” pozuje Kasia.
Zaczynamy od zdjęć na sznurowej huśtawce. Kasia pozuje w seksownej bieliźnie.
Potem opróżniamy wiszącą drewnianą półkę i ona staje się miejscem dla modelki. Nie można na niej usiąść całym ciężarem, nie wiadomo czy wytrzyma takie obciążenie.
Potem przychodzi pora na łóżko. Po jego obu stronach są lampki nocne dające przyjemne ciepłe światło. Kasia najpierw pozuje w przezroczystym body z białym kołnierzykiem, w którym wygląda trochę jak niegrzeczna uczennica, potem zmienia je na siatkowe body, które też cudownie eksponuje jej kształty.
Na koniec trochę zdjęć na tle drzwi oraz na wąskim parapecie okiennym, na którym trudno się utrzymać.
To była bardzo owocna sesja.
Koniec roku zapowiada się interesująco – biorę udział w wydarzeniu fotograficznym w Desigh Loft 22.
W maleńkim pokoju zwanym “Cela” pozuje Marina.
Cela jest rzeczywiście bardzo ciasna, więc większość zdjęć robimy poza pokojem, w holu. Jest tam sporo fajnych elementów, które mogą uatrakcyjnić zdjęcia. No i jest dużo miejsca.
Jeden z kolegów ma bardzo fajne i efektywne źródło światła – szablę świetlną YONGNUO YN360 III RGB WB. Jeden z nas oświetla modelkę, dwaj pozostali fotografują ustępując sobie nawzajem miejsce tak, żeby każdy miał dostęp do miejsca, które oferuje optymalny kąt fotografowania.
To dopiero pierwsza modelka, jeszcze sporo przed nami.
Marzka, 2022-09-30, hotel Chochołowy Dwór
Od kilku lat w listopadzie regularnie wyjeżdżamy na kilka dni w rejon Dolinek Podkrakowskich.
Tam oddajemy się urokom wędrówek po pięknych skalnych dolinach przystrojonych w barwy jesieni. W tym roku nocleg wypadł nam w pięknym hotelu Chochołowy Dwór. Hotel ten znany jest przede wszystkim z pysznego jedzenia ale też z pięknego położenia na wzgórzu. Przy ładnej pogodzie z naszego okna widzieliśmy Tatry.
Jak tylko weszliśmy do naszego pokoju w dniu przyjazdu Marzka od razu zauważyła ciekawą niszę w ścianie nad łóżkami i stwierdziła, że będzie w niej pozować. I tak się stało. Wprawdzie zrobiliśmy naszą krótką sesję dopiero w dniu wyjazdu, ale jest.
Szkoda, że nie miałem lustrzanki tylko fotografowałem telefonem.
Może następnym razem.
Marzka, 2022-09-30, laguna Sotavento
Niedaleko od naszego hotelu jest słynna laguna Sotavento.
Sota vento to po katalońsku pod wiatr. Rzeczywiście wieje tu cały czas. No i bardzo dobrze, bez tego wiatru było by za gorąco.
Dodatkowo występuje tu specyficzne ukształtowanie linii brzegowej. Mamy długą na kilka kilometrów mierzeję, która odgradza od oceanu płytką lagunę. W czasie przypływu mierzeja chowa się pod wodą a w lagunie jest woda do kolan lub do pasa. W czasie odpływu mierzeja się odsłania, ma nawet 100 metrów szerokości a laguna prawie wysycha.
Te stałe wiatry i spokojna laguna to raj dla surferów. W czasie przypływu, gdy laguna jest wypełniona wodą niebo wypełniają kajty a wodę deski.
My na nasz spacer wybraliśmy dzień, w którym odpływ przypadał na środkową część dnia. Dzięki temu mogliśmy wyruszyć po śniadaniu i bez pośpiechu przejść całą mierzeję w obie strony zanim nadciągnął wieczorny przypływ i zatopił te piękne puste plaże. Mieliśmy dużo czasu na to żeby się nacieszyć tą pustą przestrzenią, ogromnymi plażami, słońcem i czystym niebem.
W tak pięknych okolicznościach przyrody i mając u boku taką atrakcyjną modelkę po prostu musiałem zrobić trochę zdjęć. Nawet gdyby przypływ miał nas trochę zmoczyć. Ale nie zmoczył.
Marzka, 2022-09-30, plaża Esmeralda
Wreszcie przyszedł czas na krótkie wakacje nad ciepłym morzem, a właściwie nad oceanem.
Lecimy na tydzień na naszą ulubioną Fuerteventura.
Tuż przed wylotem jest jeszcze chwila niepewności, bo do Wysp Kanaryjskich dotarł jakiś cyklon czy huragan, który przyniósł duże opady deszczu i niektóre wyspy zamknęły lotniska. Na szczęście nie Fuerteventura, więc lecimy zgodnie z planem.
Na miejscu rzeczywiście widać kałuże na pustyni, tu też musiało nieźle padać. Nas wita już jednak typowa dla Fuerty pogoda – stały wiatr 40-50 km/h i piękne słońce.
Nasz hotel miał piękny basen, ale my wolimy naturalną plażę, najlepiej taką, gdzie można wystawić na słońce i wodę cało ciało. No i też fajnie jak plaża jest mała, wciśnięta między skały. Tym razem mamy takie cudo kilkaset metrów od hotelu. Wystarczy pięć minut spaceru i jesteśmy na miejscu.
Kolor wody jest oszałamiający.
W Warszawie już było zimno, na lotnisko jechaliśmy w kurtkach. Tu jest gorąco, okrywamy się czymś tylko dla przyzwoitości a nie dla ciepła.
W hotelu jak zwykle tylko śpimy i jemy, resztę czasu spędzamy w pobliży linii brzegowej. Wędrujemy po pustych bezkresnych plażach, albo pływamy w ciepłym oceanie. No i też trochę odpoczywamy leżąc na złotym piasku.
Naszą małą plażę odwiedzamy nawet kilka razy dziennie. Czasami siedzimy na niej nawet po zachodzie słońca. Niski skalisty klif dodaje jej dużo uroku. Po południu można się pod nim schronić przed słońcem.
Stanowi też piękne tło do zdjęć mojej M, zobaczcie sami.
Marzka, 2022-09-04, plaża Karczew
Letnie upały się skończyły, ale ciągle są piękne słoneczne dni. To idealna pogoda na długie wycieczki rowerowe.
Znajomy polecił nam odwiedzenie odludnej plaży nad Wisłą koło Karczewa. Podobno nie da się tam dojechać samochodem, więc wsiadamy na rowery i jedziemy. Znajdujemy plażę, ale niestety nie jest tak odludna jak myśleliśmy. Wprawdzie tuż obok nas jest mnóstwo pustego miejsca, ale w odległości 200 metrów są inni ludzie.
M decyduje się na toples i w takich pięknych okolicznościach zjadamy nasz lunch, trochę odpoczywamy po czym ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy dalej wzdłuż Wisły do Góry Kalwarii, tam przejeżdżamy przez most i wjeżdżamy do miasta. Chwilę odpoczywamy na rynku, potem jeszcze pyszne lody rzemieślnicze i szybki stromy zjazd na trasę powrotną, drugim brzegiem Wisły.
Tego dnia zrobiliśmy 95 kilometrów, niezły wynik i całkiem fajna wycieczka.
Tu nasz trasa w serwisie Strava.
To był piękny dzień.
Dziś jest ostatni ciepły dzień tego lata. Od jutra ma być już chłodno.
Trzeba go dobrze wykorzystać, więc … wypożyczamy kajak i płyniemy!
Trochę znamy już linię brzegową tego jeziora, przynajmniej tak się nam wydaje. Płyniemy do maleńkiej zatoczki ukrytej wśród trzcin. Tam przybijamy do brzegu, jemy nasz lunch, trochę pływamy.
No i fotografujemy.
Na szczęście nikt nie nam nie przerywa, jesteśmy sami. Pół godziny później pakujemy się płyniemy dalej. Przed nami jeszcze wiele godzin.
Dziś mamy kolejny piękny i ciepły dzień, mimo że to już właściwie koniec lata.
Po śniadaniu pakujemy się na cały dzień i idziemy wypożyczyć kajak. Potem ruszamy na jezioro.
Jezioro Maróz jest nam już dobrze znane, ale jego linia brzegowa ciągle kryje ciekawe niespodzianki.
Dziś trafiamy na wielką brzozę, która całkiem niedawno przewróciła się i wpadła do wody – ma jeszcze białą korę. To jest jezioro rynnowe położone w głębokiej niecce o stromych brzegach. Drzewa rosnące na tych brzegach często przewracają się.
Marzka wychodzi z kajaka żeby trochę popływać i ochłodzić się. Podpływa do zanurzonego drzewa a ja fotografuję z kajaka. Tylko kilka zdjęć i szybko dołączam do M – ja też potrzebuję trochę ochłody w ten upalny dzień.
Fotografowanie dużą lustrzanką z kajaka to niełatwe zadanie, zwłaszcza gdy wieje lekki wiatr. Mam tylko jedną parę rąk i gdy fotografuję to kajak nie chce stać w miejscu, tylko płynie tam, skąd nie mogę fotografować. Żeby znów ustawić się w dobrej pozycji muszę odłożyć aparat i wszystko zaczyna się od nowa.
Na szczęście w pobliżu nie ma innych kajaków więc nie musimy moczyć ubrań i pływamy w zgodzie z naturą. Po krótkiej kąpieli wracamy na kajak i wiosłujemy w stronę naszego kempingu.
Swaderki, to piękne pole kempingowe na Mazurach, niedaleko Olsztynka. Poznaliśmy je w 2015 roku, gdy poleciła je nam koleżanka. Od tego czasu jesteśmy tam prawie każdego roku, najczęściej w sierpniu. Tym razem nasza wizyta wypadła na sam koniec wakacji, ostatni tydzień sierpnia.
To bardzo czyste jezioro rynnowe (kilka kroków od brzegu jest już bardzo głęboko), w okolicy nie ma i nigdy nie było żadnego przemysłu, tylko gospodarstwa rybne.
Jest piękna słoneczna pogoda, gorąco, woda w jeziorze bardzo ciepła.
Bierzemy kajak i płyniemy w nasze ukryte miejsce, małą zatoczkę w trzcinach, gdzie nie widać nas z jeziora i możemy spokojnie fotografować.
M zakłada swój strój do chodzenia po nierównym dnie, czyli miękkie gumowe buciki na stopy i zaczyna pozować wśród trzcin.
Ja fotografuję, na kajaku stoi też nasza kamerka, która rejestruje całą sesję. Będzie ją można obejrzeć na naszym patreonie, gdzie już jest trochę takich filmów backstage z innych sesji.
Pracujemy szybko, bo dobrze znamy swoje przyzwyczajenia, kwadrans później siedzimy znów w kajaku, w strojach kąpielowych i wiosłujemy wzdłuż jeziora.
Czuję, że to nie będzie ostatnia sesja na tym wyjeździe.
Nasz tegoroczny spływ planowaliśmy zakończyć w Ukcie, ale pogoda i inne okoliczności zmusiły nas do zmiany planów.
Dotarliśmy do miejscowości o dziwnej nazwie Zgon i tu zatrzymaliśmy się na kilka ostatnich dni. Zgon leży nad pięknym, dużym jeziorem, więc nie pożegnaliśmy kajaków, ale zamieszkaliśmy na kempingu i pływaliśmy stacjonarnie po Jeziorze Mokrym.
Tam właśnie mieliśmy okazję na zrobienie jeszcze kilku zdjęć przed końcem tego wspaniałego mazurskiego tygodnia.
Kajak daje wspaniałą możliwość dotarcia do miejsc, które są trudno dostępne z lądu i jest mała szansa na spotkanie tam ludzi. No ale po jeziorze też pływa trochę innych kajaków i łódek wędkarzy. Nie jest łatwo znaleźć ustronne miejsce na sesję fotograficzną taką, jak lubimy.
Wiosłowaliśmy uparcie wzdłuż całego jeziora i w końcu nasza cierpliwość została wynagrodzona – znaleźliśmy miejsce na naszą sesję. Ale i tak musieliśmy się spieszyć, bo niedaleko od brzegu przebiega popularny szlak pieszo rowerowy a nie chcieliśmy zostać zaskoczeni przez przypadkowych spacerowiczów.
Tym razem mieliśmy szczęście, nikt nam nie przeszkodził.
Od kilku lat stałym punktem naszych wakacji jest spływ kajakowy.
W tym roku płyniemy Krutynią. Górny bieg tej pięknej rzeki przebiega w dużym stopniu przez jeziora. W związku z tym jest dużo wiosłowania.
Czasem zdarza nam się trafić na jakieś ciekawe miejsce, wtedy zatrzymujemy się tam na krótki odpoczynek. Dziś zrobiliśmy przerwę w maleńkiej zatoczce ukrytej pod stromą skarpą, na którą można było wejść wąską ścieżką.
Pozostała część naszej ekipy kajakowej poszła pływać w jeziorze a my zostaliśmy na trochę sami. Wiadomo było jak to się skończy, M szybko zrzuciła swój skąpy strój a ja szybko wspiąłem się na skarpę, z której miałem cudny widok na jezioro i na M pilnującą kajaków.
Teraz jest moje pięć minut, szybko robię trochę zdjęć.
Niestety ta piękna chwila nie trwała długo. Reszta ekipy kajakowej wkrótce wróciła i musieliśmy zakończyć naszą sesję zdjęciową choć dopiero co się zaczęła. No ale kilka zdjęć udało się zrobić.
Zobaczcie sami.
Marzka, 2022-07-23, Rejentówka
Następnego dnia po sesji z Anią wyruszamy na piękne łąki z moją M.
Mamy swoją prywatną polankę w brzozowym zagajniku ukrytą z dala od dróg i ścieżek. Właśnie tam M zrzuca sukienkę i zaczyna swój subtelny taniec z brzozami.
Ja stoję z boku i po prostu fotografuję.
Jest piękna pogoda, ciepło, słońce jest już dość nisko ale do zachodu jeszcze daleko. Na pewno lepiej byłoby fotografować w czasie złotej godziny, wtedy moja muza byłaby skapana w złotym świetle, ale nie zawsze można wybrać czas na sesję.
To dopiero początek wakacji, M nie ma jeszcze śródziemnomorskiej opalenizny, trzeba będzie powtórzyć tę sesję pod koniec sierpnia lub we wrześniu. Ale przynajmniej tym razem nie fotografuję telefonem, tylko ciężkim sprzętem. Nie jest lekko go nosić, ale warto, na zdjęciach widać dobrze szczegóły tej pięknej letniej łąki.
No i kolory.
Po rocznej przerwie w fotografowaniu modelek udaje mi się umówić na sesję z Anią.
Jesteśmy z Marzką na ranczo przez cztery dni, Ania przyjeżdża do nas w piątek. Jest piękny dzień, ciepło, niebo bez żadnej chmurki. W ciągu dnia jest bardzo gorąco, ale my na szczęście będziemy aktywni tuż przed zachodem słońca.
Długo się nie widzieliśmy, więc na początek siadamy w fotelach pod sosnami, pijemy coś chłodnego, rozmawiamy o tym roku, który tak szybko minął.
Patrzę na zegarek – trzeba się zbierać, słońce nie będzie na nas czekać. Musimy zdążyć dotrzeć nad Rządzę zanim zacznie się złota godzina. Nie wiemy jeszcze gdzie dokładnie będziemy fotografować, musimy znaleźć miejsce, gdzie ma innych ludzi. Na szczęście to nie jest daleko.
Ania wchodzi do wody i pozuje przy zachodzącym słońcu. Co kilka minut zmienia stroje, musimy mieć z czego wybierać.
Pracujemy bez wytchnienia do czasu aż złote światło blaknie.
Trzeba się zbierać, to była wspaniała godzina.
Jest piękny lipcowy dzień. Wędrujemy po bezkresnych łąkach Rejentówki i przechodzimy koło wielkiego, starego dębu, który stoi niedaleko od polnej drogi.
Dąb rzuca cień na skąpane w słońcu trawy.
A gdyby tak Marzka stanęła w tym cieniu, ukryta za grubym pniem przed wzrokiem ludzi idących drogą zaledwie 20-30 metrów dalej.
Spróbujmy!
Wysokie i gęste trawy rosnące bujnie wokół dębu muszą wystarczyć za prowizoryczną przebieralnię a właściwie rozbieralnię. M nie ma na sobie wiele, więc zrzucenie tego nie trwa długo. Szybko robimy kilkanaście zdjęć na tle monumentalnego pnia. Ludzie idący drogą pewnie myślą, że ja fotografuję drzewo. Dobrze że nie widzą M, która z uśmiechem pozuje ukryta za drzewem.
To był dobry pomysł i szybka realizacja.
Marzka, 2022-07-09, Rejentówka
Dziś sesja na pniu.
Znajdujemy świeży pień po ściętym drzewie. Pień jest bardzo duży, prawie jak stół.
Jesteśmy wśród bezkresnych łąk a nasz pień jest otoczony małą polanka. Daje nam to trochę intymności i zasłony od jakichś obcych oczu.
Mamy ze sobą trochę gadżetów, M zakłada je kolejno.
Gdy tak stoi na pniu, to wygląda jak posąg.
Jest sporo fajnych ujęć, szkoda że nie mam ze sobą mojego aparatu i robię zdjęcia tylko telefonem. Nie chciało mi się go nosić i teraz żałuję. Trzeba będzie to powtórzyć z porządnym sprzętem.
Ale to jeszcze nie koniec.
Słońce jest coraz niżej, na łąkach nie ma nikogo oprócz nas. Opuszczamy polankę z pniem i wychodzimy na odkryty teren. M zakłada granatową rozpinaną sukienkę i kapelusz.
Sukienka rozpinana z przodu jest świetnym dodatkiem do sesji. Regulowane rozpięcie może być bardzo zmysłowe. Jednocześnie taka sukienka daje komfort psychiczny modelce na wypadek, gdyby znienacka pojawił się jakiś spacerowicz.
Po sukience przychodzi czas na chustę.
M owija się nią i zaczyna swój taniec. Chusta i kapelusz to świetny zestaw, ale chyba jednak najlepsza jest sukienka i kapelusz. No tak, w końcu to przecież klasyczny strój kobiety.
To był bardzo udany wieczór. Jeden fotograf, jedna modelka, trzy sesje.
No i nie było komarów.
Marzka, 2022-06-19, Rejentówka
Wreszcie zaczyna się gorące lato.
Pierwszy weekend po krótkich wakacjach w Monachium spędzamy w Rejentówce. Jest gorąco, sporo ludzi przyjeżdża nad rzekę, żeby się trochę ochłodzić. My jak zawsze szukamy ciszy, spokoju i samotności we dwoje. Musimy wędrować dość długo zanim wreszcie znajdziemy odludne miejsce.
Mała pusta plaża na zakręcie Rządzy czeka na nas i wabi odrobiną białego piasku i chłodną wodą. Ze wszystkich stron jest otoczona wysokimi trawami. Mamy nadzieję, że nawet jak ktoś będzie przechodził polną drogą niedaleko naszej plaży, to nie zauważy naszego małego raju.
Szybko zrzucamy ubrania i zanurzamy się w chłodnej wodzie. Cudowne uczucie po tak długim marszu przez łąki, na których nie było żadnego cienia.
Zachęceni klimatem tego miejsca robimy szybką sesję fotograficzną. Nie mamy ze sobą naszego sprzętu foto, więc w ruch idzie telefon. Nie ma też żadnego planu, ale M jak zawsze jest pełna pomysłów, więc udaje nam się zrobić trochę fajnych ujęć.
Potem jeszcze raz kąpiel, żeby ochłodzić rozgrzane ciała i zmysły. Szybko schniemy na słońcu, ubieramy się i wracamy na ranczo.
Marzka, 2022-06-18, Rejentówka
Wybraliśmy się na wieczorny spacer na łąki.
Mimo braku wiatru zupełnie nie ma komarów. Chyba to inspiruje nas do krótkiej sesji.
Zachodzące słońce maluje łąki na nietypowe kolory.
Jest bardzo ciepło no i jesteśmy sami, jest cudownie.
Ta sesja nie była planowana, mam ze sobą tylko telefon, musi mi to wystarczyć. Niestety jest już dość ciemno i zdjęcia z telefonu są bardzo słabej jakości, w takiej sytuacji różnica pomiędzy telefonem i lustrzanką jest ogromna.
Może następnym razem się uda.
Wrocław jest naszym punktem pośrednim w trakcie podróży z Monachium do Warszawy. To dystans ponad 1000 km, można go oczywiście pokonać jednego dnia, zwłaszcza gdy jest dwoje kierowców, ale my wolimy podzielić go na dwa etapy. Stąd właśnie biorą się te niezapomniane krótkie pobyty w pięknym Wrocławiu.
Przyjeżdżamy około 17:00, tym razem noc spędzimy w apartamencie, niedaleko rzeki, dwa kilometry od starówki. Fajny spacer na rozprostowanie nóg po kilku godzinach w samochodzie. Resztę popołudnia i wieczór spędzamy na spacerowaniu po Starówce, mostach, oczywiście odwiedzamy Polish Lody (a może poliż lody …).
Rano kawa, śniadanie, potem zanim opuścimy przytulne lokum jeszcze szybka sesja w nowym otoczeniu. Fotografuję telefonem, czemu nie, skoro modelka tak pięknie pozuje, to szkoda tracić okazję na zdjęcia.
Wyruszamy ponownie na miasto i jeszcze spacerujemy do późnego popołudnia. Potem wracamy do samochodu i jedziemy do domu.
Lubię Wrocław.
Marzka, 2022-05-02, Rejentówka
Wreszcie jest maj i trochę ciepła.
Zazwyczaj w czasie majówki nie wyjeżdżamy w żadne popularne miejsca, bo robią to wszyscy inni. My wyruszamy gdzieś blisko, gdzie jest pusto.
Tym razem jest to wędrówka po lasach i łąkach niedaleko Radzymina. Nasz spacer to ponad 12 km. Jest ciepło, świeci piękne słońce, fajnie się wędruje.
W pewnym momencie docieramy do ukrytej w lesie bajkowej polany. Majowa zieleń jest taka soczysta i świeża.
Marzka mówi, że tu będziemy robić zdjęcia, więc robimy! Na szczęście wszyscy są w górach, nad morzem i na Mazurach, więc nikt nam nie przeszkadza.
Sesja jest krótka, ale intensywna, po kilku minutach mamy mnóstwo fajnych ujęć. Jesteśmy zgranym zespołem. Wyruszamy dalej, przed nami jeszcze sporo kilometrów marszu, które dzielą nas od samochodu.
Dziś znów studio.
Zachęceni tym co udało się uzyskać na poprzedniej sesji znów robimy mroczną sesję, ale tym razem z dwoma lampami.
Obie lampy są bez softboxów, główna ma założony plaster miodu, który tworzy fajny wąski strumień światła. Druga lampa tylko delikatnie rozświetla ciemną stronę.
Zdjęcia są inne niż poprzednio. Światło z drugiej lampy zmienia charakter obrazów. Marzka jak zawsze pozuje z dużym zaangażowaniem, pomaga mi realizować pomysły na zgranie światła z ciałem.
Druga lampa, którą użyłem podczas tej sesji zmniejsza wrażenie tajemnicy i mroku, ale za to pokazuje więcej ciała. Trudno powiedzieć czy to lepiej czy gorzej. Te zdjęcia są po prostu inne niż te z poprzedniej sesji z jedną lampą.
Trzeba dalej próbować różnych wariantów i eksperymentować, na tym polega cała zabawa ze światłem w pomieszczeniu.
Luty to jeszcze zima.
Pozowanie w plenerze wymaga odporności na mróz i śnieg. Dziś nie mamy na to ochoty, więc wybieramy studio.
Tak już jest, że zimą robimy zdjęcia w studio i w pewnym momencie zaczynamy tęsknić za latem i plenerami. Potem przychodzi to wyczekiwane lato więc robimy sesje plenerowe. Jesienią koło się zamyka, mamy dość plenerów, nabieramy ochoty na studio i realizację pomysłów studyjnych, które wymyśliliśmy latem.
Dziś zdjęcia, które wyłaniają się z mroku. Fotografuję z jednym źródłem światła, na dodatek bez softboxa, na lampę zakładam tylko nakładkę, która tworzy wąski strumień światła. Nie jest to klasyczna strumienica ale spontaniczna konstrukcja własna.
Efekty są ciekawe. Trzeba będzie to powtórzyć.